Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Hyde Park V > Raz na kilka lat, dwudziestego piątego kwietnia...
maroo9
maroo9 - Superbojownik · 10 dni temu
...zaraportuję - bo to data, com się wziął i dopełzł na odwyk. Alkoholowy. Kiepsko było, bardzo. Nie żałuję.
Szósta rocznica odrodzin. Wciąż trzeźwy jak wieprz. Wciąż dwukrajowo - NL/PL - z przewagą już jednak NL. Wciąż wywalone na smuty, politykę, wojny i na inny syf, na który nie mam wpływu. TV też dawno wywalone. Źle już było, nie będę cierpiętnicą.

Poszło w Góry. Coraz dłuższe, coraz wyższe... Chciałem skosztować długiego Szlaku, tom niecały rok temu poszedł najdłuższy w Polsce, Główny Beskidzki. Za miesiąc - już chyba w siedmioosobowej Bandzie - pociśniemy przednajdłuższy - Sudetami tera... Się pewnie przy tej okazji też druga Korona Gór Polski dozbiera. Coś trza robić. Siedzenie na dupie męczy, odkrywanie nowych miejsc korci i podnieca.

Jesiennie, każdego roku, wraz z Ludźmi lubiącymi zdrowie, robimy se tradycyjne wejście na Babią Górę - głównie Trzeźwuski, ale i wszyscy inni - jeśli kto nie jest obdarzony chorobą alkoholizmu to nic nie szkodzi - się wybaczy jakoś. To już chyba z cztery edycje były - pierwsza tercetem, ostatnio już ze szesnaście Luda Nas było. Fajnie. Na styczeń, ten najbliższy, będzie trzy dni lezienia na taką jedną Górę, gdzie ponoć fajnie się aklimatyzuje przed taką jeszcze następną. Ta druga będzie zdobywana studwukilometrowym, tygodniowym spacerem; ma stamtąd ładnie być widać Kenię.

W robo doceniany, niderlandzkie płaszczyzny też co rusz chętnie eksplorowane. W kolejce czeka następny niderlandzki spacer, też na pół tysiąca kilometrów - Pieterpad. Ale se jeszcze poczeka.

Życie prywatne na spokojnie, bez głębszych uwiązywań i komplikacji. Jak mam coś ciekawego obejrzane, albo chce mi się czasem powymądrzać coś o wódzie, to se napiszę na fejsbuczku. "Z rynsztoka na sam szczyt" - takie se tam miejsce wymościłem, niech sobie jest.

Po kilku pierwszych latach naprawiania całego Świata, teraz już mi to raczej dynda - bardziej już patrzę, żeby się realizować i ciekawie Sobie być, a nie robić za matkę Teresę. Każdy kowalem swojego losu, jeśli komuś jest źle, wtedy wykopuję do Fachowców, więc tam, gdzie i mój dekiel wyremontowali. Ja mogę tylko robić za dowód, że to się da.

Świadomy tego, co mam, co wypracowane. Niezmiennie biorę radochę z najmniejszych pierdołek. Cieszę się z byle czego. Mogę - wszak jestem po psychiatryku, nie?

Sześć lat bez szmacenia się, trucia i bez zatruwania Życia Najbliższym. Żyte z godnością i dbaniem o własny spokój. Myślę, że to jest lepsze niż szóstka w totka, ale porównania nie mam. I nie muszę mieć - rączki zdrowe, głowie się chce, a wydatki na świństwa już odpadły. Jest stabilnie. Głupi bym był, gdybym narzekał.

Chyba tyle. Napisałem co chciałem, teraz znowu sobie stąd pójdę - jeszcze tyle Szlaków jest do zdreptania!
Co chwila gadam, że dobrze jest cenić, co się ma - nawet, jeśli nie jest tego dużo.
I jeszcze takie trzy literki:

"ŻYJ!"

I już. Miej dobry wieczór i niech Ci Aura sprzyja.

Marek. Trzeźwiejący Marek




--
Z bycia osłem - już wyrosłem. :)

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
krzycz22 - Superbojownik · 10 dni temu
Gratki, szapoba, czapki z głów i szacun!

Maciej1988
Maciej1988 - Superbojownik · 10 dni temu
Bohatersko zwalczamy wytworzone problemy

Kurs na horyzont!

--
Bób
Koper
Włoszczyzna

kashpir
kashpir - Superbojownik · 10 dni temu
soplicą śliwkową
Ostatnio edytowany: 2024-04-25 22:26:38

--
Co tydzień te same cele: przeżyć do piątku, nie umrzeć do poniedziałku.

empatyczna
empatyczna - Gołota Poezji · 9 dni temu
@maroo9

Brawo! Podziwiam Twoją silną wolę. Tak trzymaj.

--
Czy można spełnić wszystkie swoje marzenia? Tak, jeżeli będziesz miał/ła jedno marzenie, które brzmi: chcę osiągnąć w życiu tyle, ile tylko zdołam./moje/

Breata
Breata - Kajakowicz Namiętny · 9 dni temu
Fajnie to czytać

--
So it goes.

poradnia
poradnia - Dziunia gównoburzanka · 9 dni temu
@maroo9 Jak się czyta w kontekście Twoich sukcesów nieudolne wysrywy tych wszystkich nieudolnych trzeźwiaków w rodzaju lasowych jeżyków, miśków trzysześćsześć, czy pozostałych forumkowych pseudo ogarów, to aż miło słyszeć te ich pękające od zazdrości dupska

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Gibss - Superbojownik · 9 dni temu
A ja mam slabą silną wolę i sie nie chwalę

I_drink_and_I_know_things
No ale można normalnie, wino wieczorem w weekend. Nie trzeba się od razu upijać jak świnia.

--
A Lannister always pays his debts

Maciej1988
Maciej1988 - Superbojownik · 9 dni temu
@I_drink_and_I_know_things
Można nawet upijać się jak świnia, a nie być alkoholikiem - najwyżej pijakiem.
Zrozumienie tej różnicy to klucz do sukcesu w rozpoznaniu problemu.
Ostatnio edytowany: 2024-04-26 07:48:27

--
Bób
Koper
Włoszczyzna

Yoop
Yoop - Superbojownik · 9 dni temu
Wszystko fajnie, tylko to zwiedzanie Holandii... Ja wiem, pejzaż ładny, szczególnie wiosną/latem z samolotu, uzależnienie od podróży, wszystko rozumiem, ale tam jest wszędzie tak samo, płasko

a poza tym to tak trzymać

robercikk
robercikk - Superbojownik · 9 dni temu
Brawo... Ja nadal z tym walczę....

maroo9
maroo9 - Superbojownik · 9 dni temu
@robercikk - też długo "walczyłem". W moim przypadku gówno to dało. Zmęczyło tylko, trwało dosyć długo. Swoje przewaliłem, zanim zrozumiałem. Ale życzę Ci powodzenia. Ja zacząłem wytargiwać się z gówna dopiero wtedy, gdy się poddałem. Ciężko, ale potem już leci. Trzeba być gotowym na pozmienianie wszystkiego i dać rozwalić swój dotychczasowy świat. Tylko tyle...

Masz tu poniżej pisankę, może coś Ci da. Pozdro, ŻYJ...

:yoop - Hola bardzo mi pasi. Tu odpoczywam po urlopach, zarabiam na fanaberie. W samych Górach bym chyba się zajechał ;) . I nie ma pisu ani innych głupków, a na tych, co są - mam kompletnie wysiusiane. I dziwni sutanniści mi nie mówią jak mam żyć . I Ludzie jacyś tacy uśmiechnięci...

A reszcie szanownego Bojownictwa dziękuję za dobre słowa. Za niedobre też, jeśli by jakieś były... Bo mogę!




„Dzień, w którym pękło niebo”

(długie, „branżowe”, prawie-rocznicowe)

Koniec kwietnia to dla mnie szczególny czas. Mam z tego wspomnienia, dla mnie bardzo ważne. Zawirowań przy tym było tyle, że niektóre z nich pamięta tylko mój fejsbuczek.
Jedna taka wspominka wyskoczyła mi dzisiaj.

21. kwietnia, 2018. Sześć lat temu: byłem Człowiekiem kompletnie roztrzaskanym. Rozpierdolonym wódą wrakiem.

Wystraszonym, bez żadnych pomysłów co dalej, słabym i zarzyganym cieniem. Chciałem zdechnąć i przerwać to wszystko, co od tylu lat już tak bardzo męczyło. Nie cieszyło mnie już nic, a przylepiony, sztuczny uśmiech noszony za dnia wypluwałem w domu nocą, razem z jakąś beztreściową żółcią, bo żeby rzygać czymś treściwszym, to musiałbym przecież coś jeść...

Sorry za tę obrazowość, ale tam naprawdę nie było mi już nic do śmiechu. Tak kończą alkoholowi „bochaterowie”. Samotny, choć zewsząd otoczony Ludźmi. Wesoły dla publiki, a wewnątrz z wygnitym człowieczeństwem. Szydzący z porządności, hołdujący swoim – absolutnie słusznym – racjom. I nie wiedzący, czy po doczołganiu się do sracza, ustawić się do niego dupą czy pod rzyganie. Mistrz Świata w zakłamaniu. Byłem totalnie udupiony obsesją picia, niezdolnym do życia, a przed samobójem uchronił mnie tylko fakt, że byłem nędznym tchórzem...

Fizycznie zeszmacony, nie mogący jeść, nie mogący spać, niezdolny do już prawie niczego. Resztka Człowieka, z ukierunkowaniem na zombie. Przejście kilometra po równym asfalcie było okupione zadyszką... Ech...

Te sześć lat temu, zdaje się, że miałem już „zabukowany” bilet na swoją odwykownię. Dokładnie tej końcówy przed terapią nie pamiętam – piłem jeszcze chyba z tydzień, jeszcze bardziej kasacyjnie niż normalnie. Strach. Zajebiście mocny strach. Ale też chyba jakieś tam okruchy nadziei – inaczej bym nie skomlał o to, żeby mi tam ten bilet załatwili. W głowie próżnia, niepewność... Generator wstydu dla Bliskich już od dawna.

Nie wiem jak tam jest teraz, ale w tamtym czasie, na terapię w Gorzycach czekało się ponad miesiąc – przez ten miesiąc jeszcze bardzo wiele mogłoby się zdarzyć – ze zgonem włącznie. Terminy podgonił mi tam Wujek [*] - dziękuję Ci, gdziekolwiek byś teraz nie był... Z tym, że i tak poszedłem na szpital dopiero kilka dni później – bo się napić trzeba... Jedna z niewielu sytuacji, gdzie szpital czekał na Pacjenta a nie odwrotnie...

Taka to była cholerna trwoga. Przed nieznanym. Ale chyba chciałem, choć mechanizm zaprzeczenia (i niektórzy fizyczni „doradzacze”) do końca szeptał mi, że może jednak nie trzeba. I dobrze, że tam poszedłem. Tam się mi wszystko rozpoczęło od nowa.
Byłem o jeden mały krok od śmierci. Już tylko oddychałem, a rozum - właściwie – był już prawie zdechły. Niby coś tam czasem działasz, żeby było miło, ale coraz częściej wszystko idzie w pizdu, bo trzeba się napić. Najlepiej dwa razy dziennie, najlepiej po minimum pół litra na sesję. Fajnie, nie?

Mam te wszystkie odczucia sprawdzone na własnym grzbiecie, to też dobrze wiem, dlaczego tak wielu z Nas – Alkoholików – kończy tak bardzo bezsensownie. Bo to, kurwa, łatwe nie było... Przełamać to złe, przestać pierdolić farmazony, przyznać się do porażki. Skulić uszy, zamknąć ryj... Dać Sobie szansę. Skapitulować, żeby wygrać. Przedtem tak się osłabić, żeby już nie mieć siły do walki z realiami...

To trudne, bardzo trudne. Ale wiesz, co mi pomogło? Powiedzieć o tym. Wykrzyczeć. Publicznie o tym napisać. Przestać już więcej brnąć w śmiertelne zakłamanie. Choć przecież wóda nie zabija – wypłuczesz nią Sobie tylko wszystko to, co ważne; spieprzysz ważne relacje, wyzerujesz konto, zgubisz rozum, wyplujesz wszystkie zęby i napuchniesz wątrobę (spokojnie, wątroba Cię boleć nie będzie – nie jest unerwiona. Urośnie Ci tylko i zgniecie wszystkie inne bebechy. I to już może boleć. I odbierać chęci...) Wóda nic Ci nie zabierze – przecież to tylko głupia ciecz. Ty jej wszystko oddasz. A gdy już uwolnisz się od wszystkiego, co ważne, to sobie „żyj”. No, tylko po co?

Miałem tego dość. Napisałem o tym na fejsbuczku. Wkleję to w komentarz. Nie chciałem lajków – nigdy nie chcę. Wyrzygałem to, co złe. Wystawiłem się na śmieszność, obnażyłem... I wiesz, co? Prócz kilku dziwnych rad, z których nie skorzystałem - żeby „dać se radę” albo iść do pana w czarnej sukience – Wasz odzew był tak bardzo podnoszący na duchu, tak bardzo budujący...

Tak mocno daliście mi nadziei, że coś jeszcze może mieć jakiś sens... (nie rozumiałem tego wtedy, nie widziałem żadnych dalszych opcji. Nie wiedziałem, co - prócz picia - można robić. Byliście dla mnie jakimiś dziwakami)

Niewyobrażalna pomoc, nawet nie zdajecie sobie sprawy jak dla mnie wtedy ważne to było... Dobre słowo, od – nieraz – prawie niby obcych Ludzi. Coś niewyobrażalnie potrzebnego... Poczytałem, pewnie się rozmiękłem na całego, pomyślałem: „kurwa, nie spieprzę tego. Spróbuję...” Ale chore wątpliwości targały mi deklem aż do samego dnia przekroczenia bram Szpitala...

Dziękuję Wam wszystkim serdecznie – bez Was by mnie nie było.

Wtedy też chyba doszło do mnie, że takie wywalenie z Siebie całego tego gryzącego syfu może mnie trochę uwolnić. Resztę wywaliłem chwilę później – już na terapii. Pisanie to też chyba trochę taka moja „terapia” – oczyszczam dekiel ze wszystkiego i - obojętnie czy to dobre czy złe – robię remanent i miejsce na nowe przeżywania. Bo Życie mam już znowu odzyskane, z czego niezmiernie jestem szczęśliwy. Kiedyś tam, trochę później, ktoś mi dał znać, że wynosi z tych pisanek też coś dla Siebie – a to już też dobry powód, żeby nie przestawać o tym trąbić. Że niby „pomagając Sobie – pomagasz Innym” – jeżeli tak to może działać, to fajnie. Ale równie dobrze możesz mnie wyśmiać – nic mi do tego, jak na to wszystko patrzysz – każdy kowalem swojego losu, nie?

Jakoś za cztery dni, 25. kwietnia, jeżeli nie zdarzy się nic nieprzewidzianego, stuknie mi szósta rocznica dnia, jak dopełzałem do bram Szpitala Psychiatrycznego w Gorzycach, do Departamentu do spraw Odzyskiwania Zatraconego Życia...

Ktoś mi kiedyś napisał, że prawdziwie uwolniony będę dopiero wtedy, gdy przestanę pamiętać tę datę. A ja jej zapominać nie chcę. Większość wojen zaczyna się dlatego, że Ludzie – ugłaskani latami spokoju - zapominają jaka niesie ona zniszczenie. Ja swojej przeszłości wygumować nie zamierzam. Pamiętam ale nie rozpamiętywuję - bo to wszystko było tak, jak miało być.

Ale przy rocznicach chcę o tym powiedzieć trochę bardziej. Bo mogę. Bo Ty też możesz... Bo „Człowiek naprawdę ma te dwa Życia – a to drugie zaczyna Mu się wtedy, gdy uświadomi Sobie, że ma jednak tylko jedno...”

Dziękuję, że jesteś. Dobrego dnia.

ŻYJ!!!

--
Z bycia osłem - już wyrosłem. :)
Forum > Hyde Park V > Raz na kilka lat, dwudziestego piątego kwietnia...
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj